Informacja turystyczna

19.02.12

Ekhem... Przypomniałam sobie o istnieniu tego bloga. W niedziele wieczorem. Tak, powinnam teraz robić matme. Mniejsza. Wygrzebałam stare notatki. Mniej więcej przypomniałam sobie jak to szło z tą historią. I zamierzam napisać 3 rozdział. Co prawda nie będzie on taki jak wcześniej planowałam, bo tamten jest na dysku twardym na którym jest wszystko ze starego komputera a nie chce mi się tego teraz wygrzebywać... W każdym razie, możecie się spodziewać niedługo nowego rozdzialu ^^

Jeśli ktoś chce być powiadamiany o nowych rozdziałach uprasza się o zostawienie linku do swojego bloga tudzież numeru gg pod najnowszym postem.

Jeśli chodzi o regulaminy i te sprawy, to nie chce mi się tego wymyślać, więc powiem, że to tylko i wyłącznie twoja sprawa, czy umiesz się kulturalnie zachować. Co prawda, jak się z mojego bloga zrobi śmietnik bezsensownych komentarzy to zacznę je usuwać, ale póki co po prostu wierzę w inteligencję czytelników.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Rozdział 2


    Anna zdjęła z siebie przemoczone ubrania, zostając w samej czarnej sukience. Zostawiła wszystko w wejściu, łącznie z butami i skarpetkami. Znalazła na ścianie włącznik światła i zapaliła je. Teraz przynajmniej coś widziała. Ostrożnie podeszła do drzwi do pokoju gościnnego. Otworzyła je. Pusto. Następna była kuchnia. Także ni żywej duszy. Zajrzała do lodówki. Ta na pewno nie świeciła pustkami. Została zaopatrzona głównie w sery, poza tym trochę szynki i jakiś sok. W chlebaku bułki i ciemne pieczywo. Wiedziała, kto tak jadał, jednak nie dopuszczała do siebie tej myśli Wyszła z kuchni, gasząc światło. Teraz przyszedł czas na jej były pokój. Miała sentyment do tego miejsca. Zastała je w tym samym stanie, w jakim je zostawiła. Jednak nie było czasu rozczulać się nad wspomnieniami. Weszła po schodach na wyższe piętro. Zajrzała do pokoju babci Kino. Wszystko zostało idealnie uprzątnięte, nawet kurz pokrywał równo podłogę i szafki. Mało kto odważyłby się zakłócać to miejsce. Nawet ten, kto nigdy tu nie był, odczułby aurę, która je otaczała.
   Anna zamknęła delikatnie drzwi. Na piętrze były tylko trzy pomieszczenia. W schowku na miotły raczej nie miała co szukać śladów czyjejś obecności. Więc został jeszcze tylko jeden pokój. Należący do Ash. Podeszła niepewnie do drzwi. Tak na zdrowy rozsądek, to jedyne miejsce, w którym mogła coś znaleźć.
   Ale może nie? Może się pomyliła? Może te sery w lodówce to przykre halucynacje? Lubiła sery, a przecież kto nie byłby głodny po tak długiej wędrówce, prawda?
   - Prawda? – mruknęła do siebie łamiącym się głosem. Zmarszczyła brwi i z płonną nadzieją, że warstwa kurzu będzie tutaj tak samo równa jak u babci Kino, rozsunęła drzwi.
   O ile sery w lodówce mogły jeszcze być iluzją, to to, co tu zobaczyła, nie bardzo. Na podłodze leżała pokaźna sterta ciuchów, która mało delikatnie zmuszona została do opuszczenia szafy. Anna weszła do pokoju, zapalając światło. Pierwsze, co rzuciło jej się w oczy, to brak pościeli na łóżku. Kołdra leżała w jednym rogu pokoju, a poduszka w przeciwległym. Oprócz tego, na stoliku, umieszczonym na środku tego całego pobojowiska, stała szklanka wody a obok niej leżał flet.
    Kyoyama poczuła przypływ złości. Wyszła z pokoju, z hukiem zamykając drzwi. Jak ta dziewczyna śmie tu wracać, po tym, co im zrobiła?! Myśli, że może się tak bezkarnie panoszyć w cudzym domu? Co z tego, że kiedyś tu mieszkała, skoro zostawiła ich dla… dla tego piromana-księżniczki z zapędami seryjnego mordercy! Zeszła z hukiem po schodach i wparowała do kuchni. Roztaczała wokół siebie taką aurę złości, że aż powietrze drżało ze strachu. Gdyby jakakolwiek żywa dusza zaplątałby się teraz w okolice blondynki, już dawno padłaby ofiarą sadystycznych czynów. Ale nie, Anna jest cierpliwa. Poczeka, aż wróci obiekt jej wściekłości, a potem urządzi tu istne piekło. Usiadła na krześle, marszcząc brwi w, póki co, niemej złości.
    Żarówka mrugnęła kilka razy, najprawdopodobniej wzywając s. o. s. Stół zatrzeszczał w przerażeniu, kiedy dziewczyna oparła się o niego łokciem, a lodówka burczała obojętnie jednostajnym dźwiękiem.

*


    Z początku biegła ile sił w nogach, jednak czuła, jak energia uchodzi z niej niczym z dziurawego materaca. Ledwo dotarła do głównej drogi, poczuła, że nie jest w stanie zrobić ani kroku więcej. Śnieżyca trochę zmalała. Dreszcze galopowały po każdej części jej ciała. W palcach straciła czucie, ubrania były zlodowaciałe i twarde jak kamień.
    Ash wykrzesała z siebie resztki sił i ruszyła powoli w stronę posiadłości. Adrenalina gdzieś wyparowała, do głowy zaczęły napływać świeże wspomnienia znad rzeki. Znowu usłyszała ten śmiech, jednak tym razem był odległy, siedział gdzieś na dnie jej świadomości. Celowo ukrywała tam te wszystkie problemy.
    Dziewczyna zauważyła, że nadal ma przyspieszony oddech. Wcześniej przypisywała to zmęczeniu po długim biegu. Jednak zaniepokoiła się, kiedy obraz zaczął się rozmywać. Nie była w stanie stwierdzić, jak długo już szła. Na szczęście wiedziała, że podąża w dobrym kierunku. Nie zwróciła uwagi, kiedy śnieżyca oddaliła się w stronę gór.

     Minuty wlekły się ślimaczym tempem, dodatkowo, obraz  przed oczami wyprawiał takie akrobacje, że najlepszy cyrkowiec by się nie powstydził. Na horyzoncie posiadłość majaczyła już od dłuższego czasu. Ash zauważyła ją dopiero, kiedy znalazła się kilkadziesiąt metrów przed nią. Idąc tak, ciągnącą się bez końca, ośnieżoną drogą, powoli traciła nadzieję. Ucieszona, że wreszcie się ogrzeje i pójdzie spać nie zwróciła uwagi na światło wydobywające się z jednego z okien. Dotarła pod drzwi i resztkami sił rozsunęła je. Zrobiła krok do przodu, kiedy nagle świat zawirował jej przed oczami, po czym osunęła się na ziemię z cichym jękiem.

*

    Anna usłyszała otwieranie drzwi. Nie zdążyła podnieść się z krzesła, kiedy coś huknęło donośnie. Nie namyślając się długo, wyskoczyła z kuchni w kilka sekund.
    Spodziewała się różnych rzeczy. Zdążyła się przyzwyczaić do anormalnych sytuacji, w końcu mieszkała pod jednym dachem z całą tą zgrają, którą Yoh skompletował podczas turnieju. Jednak chyba ani razu żaden nie zemdlał w korytarzu. A na pewno nie w tym stanie.
   Podbiegła szybko do długowłosej i, kucając obok, sprawdziła jej czynności życiowe. Odetchnęła z ulgą, wyczuwając puls. Przyspieszony oddech sugerował lekkie wychłodzenie. Itako za pomocą duchów natury zapożyczonych swego czasu od Yohmei’a przetransportowała Ash do salonu. Tam zdjęła z niej ciuchy i delikatnie osuszyła ręcznikiem. Zostawiła ją tak, na chwilę. Szybko udała się po koce i jakieś ciuchy do jej pokoju. Kiedy wróciła, zmierzyła długowłosej temperaturę, po czym otuliła ją miękkim kocem z każdej strony, narzucając na wierzch jeszcze jeden, dużo grubszy. Ubrania przewiesiła przez oparcie fotela, na którym chwilę później spoczęła.
    Siedziała tak kilka godzin co jakiś czas mierząc temperaturę ciała Tanake. Na dworze już dawno zapadła noc, a Itako piła siódmą z kolei herbatę. Ash zaczęła coś mruczeć przez sen, jednak robiła to tak cicho i niewyraźnie, że Anna nie była w stanie nic zrozumieć.
    Czekała zapadnięta w fotelu, z zimną już herbatą w rękach. Nie wiedziała, ile czasu siedziała, nie wiedziała też, kiedy zasnęła.


*


    Świadomość gwałtownie wróciła do niej w momencie, kiedy za oknem coś huknęło.  Odruchowo wierzgnęła nogami i otworzyła oczy zdezorientowana. Nieprzyzwyczajona do światła została oślepiona tak dużą jego dawką. Musiała co raz zamykać oczy i powoli je otwierać, by nawyknąć się do jasności bijącej ze ścian. Dodatkowo zadanie utrudniała zapalona lampa, zawieszona idealnie nad jej głową. Chwilę jej zajęło dostosowanie się do warunków oświetleniowych pokoju.

    Rozejrzała się po pomieszczeniu. Ściany w kolorze ekri, dwa białe skórzane fotele, w ścianie szafa z rozsuwanymi drzwiami, obok wyjście do ogrodu. W rogu pokoju telewizor. Od razu rozpoznała salon w posiadłości. Pytanie o to, co się zdarzyło zostało zduszone już w zarodku, kiedy zobaczyła śpiącą w fotelu Itako.
    Czuła się, jakby ktoś ją przeżuł i wypluł, jednak spróbowała wstać. Było to trudne, ale nie niemożliwe. Kiedy usiadła, koc zsunął jej się w okolice pasa. Wtedy zauważyła, że jest zupełnie naga. Poza zimnem, jakie poczuła, nie przeszkadzało jej to. Bardziej martwił ją fakt, że cała się trzęsie, a obraz przed oczami nadal trochę wiruje. Musiała być osłabiona po tym, co wczoraj wyprawiała. Wstała, rozglądając się po pokoju. Na oparciu fotela, który zajmowała Anna, znalazła swoje ciuchy, więc je ubrała.  

    Słońce powoli wstawało zza horyzontu, nadal jednak zasłaniając się górami. Chmury zakrywały większość nieboskłonu, jednak co raz poranny błękit firmamentu ukazywał się między stalowoszarymi obłokami. Biała kołdra, otulająca górskie polany połyskiwała wszystkimi odcieniami tęczy. Ash podziwiała cały ten krajobraz, stojąc w ciszy przy oknie. Za sobą słyszała równomierny oddech blondynki. Otuliła się mocniej grubym, szarym swetrem, narzuconym na ramiona. Pod spodem miała bladoniebieską koszulkę, a na nogach trochę za duże, wygniecione dżinsy. Wyglądała mizernie, dodatkowo efekt potęgowały włosy, poplątane i odstające na wszystkie strony. Nieświadomie lustrowała okolicę zamyślonym wzrokiem. Po głowie kołatały jej się przeróżne myśli. Dużo zastanawiała się nad tym, w jaki sposób wytłumaczyć Annie pewne sprawy. Mimo, że ta nie mogła jej stąd wyrzucić, to Ash nie chciała, by w posiadłości panowała niezręczna, czy, co gorsza, wroga atmosfera. Odwróciła się i spojrzała na śpiącą blondynkę. W oczach pojawiła się tęsknota, głęboka i nieopisana, za czymś, co już nie wróci. Za czymś, co sama zaprzepaściła. Pytanie, które zadaje sobie od zawsze, odbiło się echem od ścian jej umysłu, pozostawiając po sobie cichy szept. „Dlaczego musi walczyć?”.
    Po posiadłości rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Długowłosa omiotła nieprzytomnym spojrzeniem pokój, nadal będąc pogrążoną w swoich myślach. Dopiero po kilku sekundach otrząsnęła się z letargu i pospieszyła sprawdzić, kto o tej porze nawiedza rezydencję Asakurów.
   - Opacho! – zawołała zdziwiona długowłosa, kiedy tylko zobaczyła ją w progu. Dziewczynka stała z oczami jak pięciozłotówki i wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać. Miała na sobie kilka rozmiarów za dużą kurtkę, która najprawdopodobniej przejęła rolę peleryny. Na nogi założyła grube kozaki.
   - Tanu-chan! Czemu tu jest tak zimno?! – Afrykanka rzuciła się przed siebie ze łzami w oczach, przylegając do nogi Ash, która w tym momencie zachwiała się niebezpiecznie. Dodatkowo, dziewczynie ciarki przeszły po plecach, kiedy zimny podmuch wiatru dostał się do mieszkania. Jak najszybciej zamknęła drzwi, żeby nie pogorszyć swojego i tak beznadziejnego stanu zdrowia.
    Odkleiła Opacho od swojej nogi i przeniosła do kuchni sadowiąc na stole. Domyślała się, dlaczego mała się tu zjawiła, jednak zamierzała przeprowadzić szczegółowy wywiad. A może akurat powód był inny? Oparła się o blat kuchenny naprzeciwko dziewczynki i spojrzała na nią świdrującym wzrokiem. Po chwili milczenia zdecydowała się odezwać.
   - Więc? – Padło lakoniczne pytanie z ust długowłosej. Opacho wpatrywała się w nią z radością bijącą z oczu. – Zamierzasz wyjawić mi powód swojej obecności tutaj?
   - Bo… - Dziewczynce wyraźnie zrzedła mina, wyglądała na mocno zmieszaną. – Bo… Hao-sama… Hao-sama…! – Jąkała się wykonując przy tym dziwne, niesprecyzowane ruchy.
   - Dobrze, Hao-sama, to już wiem, ale dlaczego tu jesteś? – Mimo szczerych chęci nie udało jej się ukryć chłodu w głosie, a to nie zachęcało murzynki do mówienia. Spojrzała na Ash z miną, jakby się miała zaraz rozpłakać. Znowu. Tanake westchnęła zrezygnowana, po czym podeszła do małej i pochyliła się tak, że były teraz oko w oko przed sobą.
   - Opacho, powiedz mi – zaczęła spokojnie, starając się nadać swojemu głosowi ciepłą barwę – czy Hao przeżył?
    Dziewczynka pokiwała energicznie głową. Patrzyła na nią, teraz już rozradowana. Ash przeszło przez myśl, że u murzynki emocje zmieniają się jak w kalejdoskopie. Cóż, nic się nie zmieniło, pomyślała nostalgicznie.
   - Przyszłaś tutaj, bo cię o coś poprosił?
   - Opacho przyszła pilnować Tanu-chan! – Zawołało rozradowane dziecko. Długowłosa zmartwiła się, czy blondynka śpiąca w pokoju obok się nie obudzi. Itako w tym momencie była tutaj bardziej niż zbędna.

     Niestety, Anna, słysząc rozmowy za ścianą, zaczęła się powoli budzić. Zauważyła, że za oknem dopiero świta. Spojrzała w miejsce, gdzie powinna leżeć Ash i westchnęła widząc tylko niedbale rzucone koce. Pokręciła delikatnie głową. Ash nie powinna teraz wstawać, żeby nie pogorszyć swojego stanu. Szamanka zawsze wykazywała brak zainteresowania własnymi limitami. Kyoyama siedziała chwilę w fotelu, rozbudzając się do końca. Rozmowy, które słyszała, chwilowo ucichły. Podniosła się do pionu, przeczesała ręką włosy spływające jej na ramiona, po czym wyszła z salonu kierując się tam, skąd dochodziły głosy.
 
   O ile, kiedy Itako wstała, miała dobry humor, to kiedy tylko weszła do kuchni, od razu poczuła, jak się w niej gotuje.
   - Co ona tu robi? – Spytała spokojnie, bardzo wyraźnie akcentując zaimek odnoszący się do osoby małej murzynki. Ash w tym czasie wyprostowała się i stanęła przed nią.
   - Siedzi i rozmawia ze mną – stwierdziła lakonicznie.
   - Jakim prawem ktoś, kto popiera Hao, śmie przebywać w posiadłości należącej do rodziny Asakurów?
   - Za moim pozwoleniem – stwierdziła Ash, już mniej przyjaźnie.
   - Macie zniknąć z mojej posiadłości teraz, albo nie ręczę za siebie – fuknęła Anna, marszcząc przy tym brwi.
   - Nie znikniemy – mruknęła tylko, po czym złapała Annę za nadgarstek i ze stwierdzeniem ‘musimy porozmawiać’ wyciągnęła do salonu. Tam puściła ją i stanęła naprzeciwko z założonymi na piersi rękoma odgradzając wyjście.
   - Co ty wyprawiasz?! – Blondynka nie wyglądała na szczęśliwą. Cóż, wyglądała raczej, jakby miała zabić Tanake wzrokiem.
   - Uspokój się. I tak musimy sobie wyjaśnić parę spraw, więc lepiej zróbmy to pokojowo.
   - I co? – Anna ochłonęła nieco pod wpływem beznamiętnego głosu ‘przyjaciółki’ – Będziesz mnie teraz umoralniać?
   - Nie, zamierzam wyjaśnić z tobą niektóre sprawy i zawrzeć tymczasowy kompromis, żeby się tutaj nie pozabijać – stwierdziła Ash sarkastycznie.
   - Nie będę zawierać kompromisów z wrogiem! Najlepiej zrobicie, jeśli wyniesiecie się stąd jeszcze dzisiaj.
   - To chyba nie ty decydujesz, kto może przebywać w posiadłości. A Kino-sama jeszcze się mnie oficjalnie nie wyrzekła.
   - Zostawiłaś nas, zdradziłaś rodzinę Asakurów. Nie oczekuj, że będziemy cię witać z uśmiechem! – Anna powoli znowu traciła nad sobą panowanie. Miała wrażenie, że długowłosa specjalnie ją prowokuje, zamiast grzecznie podkulić ogon i dać się zdominować. Że też ośmiela się sprzeciwiać jej, Itako, narzeczonej przyszłego Króla Szamanów!
   - Zostaniemy tutaj przynajmniej do póki nie odzyskam sił, czy tego chcesz, czy nie – stwierdziła Ash, nie zwracając uwagi na wywód Kyoyamy.
   - I ani chwili dłużej – stwierdziła tylko, po czym wyszła z salonu, kierując się do swojego pokoju. Zapewne potrzebowała chwili, by ochłonąć. Ash skomentowała to jedynie cichym westchnieniem, po czym wróciła do kuchni w celu zrobienia sobie czegoś do jedzenia. Kilkunastogodzinna głodówka na pewno nie pomoże jej wyzdrowieć.
   - Chcesz coś zjeść? – spojrzała pytająco na Opacho, która nadal siedziała na stole, przyglądając się jej i machając wesoło nogami. Kiedy usłyszała pytanie kiwnęła energicznie głową. Także nie jadła nic od dłuższego czasu, a przecież jako dziecko miała duże zapotrzebowanie na kalorie.
    Ash chwilę zajęło robienie kanapek, zwłaszcza, że od jakiegoś czasu przed oczami latały jej mroczki, niezrażone faktem, że długowłosa zapamiętale je ignorowała. Wiedziała, że powinna teraz odpoczywać, jednak rozmowa z Opacho wydawała jej się dużo ważniejsza niż własne zdrowie. Skończyła robić kanapki, umieściła je wszystkie na talerzu i położyła na stole. Murzynka już jakiś czas temu przemieściła się na krzesło, zdejmując z siebie kurtkę i zostając w koszulce z długim rękawem. Nic dziwnego, że było jej zimno, skoro miała przy takiej pogodzie tylko to na sobie, stwierdziła Ash w myślach. Usiadła naprzeciwko niej. Stolik był nieduży, stał pod ścianą, więc miejsca siedzące były ograniczone do dwóch. Przy drugiej ścianie, naprzeciwko drzwi, zostały umieszczone wszelkie kuchenne urządzenia, od lodówki po lewej, przez kuchenkę gazową, blat i ostatecznie kilka szafek. Nie było tego dużo, jednak na trzy osoby, które tu wcześniej mieszkały, wystarczyło.
   Tanake spojrzała na małą układając w głowie serię pytań, którą zamierza ją uraczyć.

***
Macie. Cieszcie się. Mogliście nie mieć. Najpierw miałam kryzys twórczy i nie wiedziałam, jak poprawić rozmowę Anny i Ash, a teraz od rana nie miałam internetu. No mniejsza.
Pokłony w stronę Hab za korektę. I spóźnione w stronę Ren (Arhaolin) za korektę poprzedniego rozdziału. Bo chyba ich wcześniej nie było? No i jeszcze pokłony w stronę Ren (Arhaolin) za narysowanie obrazka w ramce 'O mnie', który przedstawia Nel i nelową ockę.
Ych, ych. Możliwe, że w czasie roku szkolnego częstotliwość pojawiania się notek zmniejszy się. To tak z ogłoszeń parafialnych.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Rozdział 1


   Nad Osorezan jak zwykle kłębiły się chmury. Niedługo znowu miał spaść śnieg i przykryć wszystko kolejną białą warstwą. W posiadłości należącej do rodziny Asakurów od kilku dni rezydował pewien nieproszony gość.
   Założyła kimono, związała włosy w warkocz, nałożyła na nogi drewniane japonki po czym opuściła posesję. Pierwsze płatki śniegu zapowiadały nadchodzącą śnieżycę.
*
   Stanęła na peronie w samych japonkach, czarnej sukience i jesiennym płaszczu narzuconym na ramiona. Pociąg za jej plecami powoli opuszczał stację. Poprawiła torbę, rozglądając się po okolicy. Po chwili ruszyła energicznym krokiem w wybranym kierunku.
*
   Skręciła z głównej drogi w dawno zapomnianą przez mieszkańców ścieżkę. Nie miała problemów ze zlokalizowaniem jej. Niegdyś podążała nią dzień w dzień, w tę i z powrotem. Teraz nie mieszkał tu nikt, kto znałby tę drogę. Została zasypana przez świeży śnieg, który skrzypiał pod naciskiem drewnianych podeszew.
*
   Śnieg coraz intensywniej sypał z nieba. Spojrzała na chmury. Zapowiadała się śnieżyca, powinna jednak zdążyć do rezydencji Asakurów. Przyspieszyła kroku. Czerwona chusta zawiązana na szyi kołysała się w rytm jej kroków.
*
   Dotarła nad rzekę. Rwący nurt ostrzegał śmiałków chcących przedostać się na drugą stronę. Dodatkowo, efekt potęgował wodospad, tuż przy którym stała długowłosa. Woda spadała tu z niemałej wysokości i z niezwykłą siłą wpadała do rzeki u dołu. Parę metrów dalej nad powierzchnię wystawało kilka kamieni ułożonych w poprzek rzeki tworząc coś na kształt przejścia na drugą stronę. Były one co chwilę oblewane przez zimną wodę, co nie zachęcało do chodzenia po nich.
   Długowłosa podeszła do kamieni. To miejsce przywoływało wspomnienia. Pamięta dokładnie, ile razy tu przychodziła i próbowała przeprawić się na drugą stronę rzeki. Każdy upadek, każdą porażkę. Jednak wtedy była słaba. Poza tym, to miejsce nie ma sprawdzić tylko siły fizycznej, ale też umysłową. Z każdym kamieniem, na którym stajesz, kolejne zmartwienie daje się we znaki. Tutaj dowiesz się, czy jesteś w stanie udźwignąć ciężar swoich problemów.
   Wyciągnęła z kieszeni opaskę i zawiązała ją sobie na oczach.
*
   Płatki śniegu latały na wszystkie strony w szaleńczym tańcu, by zakończyć swoją wędrówkę jako część białej kołdry okrywającej górskie doliny. Jednak wiatr nie dawał za wygraną, porywając ciągle na nowo mroźne gwiazdki, które bez oporów dawały się prowadzić w zimowe tango. Blondynka nie miała w tym momencie ochoty wpatrywać się w ten widok, mimo, że w normalnej sytuacji z pewnością dostrzegłaby jego magię. Teraz skupiała się tylko na tym, by zatrzymać jak najwięcej pozostałego jej ciepła. Nie było to takie proste przy mroźnym wietrze atakującym ją z każdej strony. Mimo kilku warstw ubrań, nadal przemarzała do kości. Na szczęście, cel jej wędrówki był już niedaleko.
*
  Kiedy odejmiesz jeden zmysł, pozostałe cztery wyostrzają się. Oczywiście nie od razu. Potrzeba na to czasu. Dlatego im częściej wyłączasz ten jeden, tym szybciej pozostałe będą się dostosowywać. Ten trening wspomaga po części także to.
   Stała przez chwilę, próbując za pomocą słuchu zlokalizować pierwszy kamień. Czuła, że wiatr przybrał na sile. Co chwilę jakiś szkwał próbował odebrać jej równowagę. Póki co bezskutecznie. Woda w rzece obijała się o brzeg i rozpryskiwała na wszystkie strony. Przy tej pogodzie długowłosa musiała się bardzo skupić, by odróżnić poszczególne odgłosy natury, na razie tylko zapowiadającej nadchodzący szturm na własną ziemię.
   Kiedy była gotowa, pewnie zrobiła krok do przodu. Tylko chwila i już balansowała obiema nogami na pierwszym kamieniu.
   Nagle, niespodziewanie, jej myśli jakby wbrew jej woli zostały skierowane na zupełnie inny tor. Do głowy napłynęły jej niezbyt przyjemne obrazy. Od kiedy turniej został przerwany, nie miała gdzie się podziać. Póki co, chowała się tu, w Osorezan, gdzie spędziła część dzieciństwa, jednak co, jeśli będzie zmuszona opuścić to miejsce? Co się z nią stanie?
    Poczuła podmuch wiatru. Na chwilę straciła równowagę, jednak szybko ją odzyskała. Co to za problem, znaleźć sobie miejsce do spania? Równie dobrze mogła mieszkać w lesie, pod sklepieniem miliona gwiazd, dających jej siłę do dalszej wędrówki przez życie. Rzeka jakby przycichła, wiatr stracił na sile. Pierwszy kamień pokonała. Wszystkich było koło siedmiu, więc jeszcze długa droga przed nią. A dobrze by było, gdyby zdążyła przed nadchodzącą burzą. Widziała po drodze te czarne chmury, kłębiące się nad centrum miasteczka. Z pewnością niedługo tutaj dotrą.
    Skoczyła na kolejny głaz, bardziej pewna siebie. Czuła, że ten jest trochę mniejszy. Ledwo była w stanie stać na nim obiema nogami. Stanęła prosto i przygotowała się mentalnie na kolejny cios. Poczuła ostre płatki śniegu wbijające jej się w twarz.
*
   Dotarła na miejsce całkowicie przemarznięta. Kiedy tylko przekroczyła próg domu, poczuła falę gorącego powietrza. Przynajmniej jej w tym momencie wydało się gorące. Oniemiała na chwilę. Potem nabrała podejrzeń. Rezydencja stała pusta od ponad roku. Żadna żywa istota nie miała prawa tu wchodzić. Wszystko powinno być powyłączane, ogrzewanie nie chodziło . Wątpiła, by Kino-sama zapomniała czegoś wyłączyć. W tych okolicach mogło to mieć fatalne skutki. To oznaczało, że ktoś tutaj był.
*
   Przed oczami stanął jej widok na Tokio. Widziała je z daleka kilka razy, ze wzgórza na obrzeżach. Nad nim unosiła się chmura smogu. Nocą w promieniu kilku kilometrów od miasta nie widać było gwiazd. I to nie było jedno takie miejsce. Na świecie coraz mniej można uświadczyć natury, niewiele prawdziwych lasów przetrwało. A nawet jak są, to wyniszczone przez ludzkie odpady zanieczyszczające glebę, powietrze i wodę. Szamanka poczuła coś jak ciężki kamień, opadający na jej serce. Nienawidziła ludzi. Na każdym kroku udowadniali swoją bezmyślność, egoizm, brak empatii do otaczającego ich świata. Była słaba. Za słaba, żeby cokolwiek zdziałać w pojedynkę. Dlatego musiała zdradzić przyjaciół. Zostawić ich, zostawić ją, by poprzeć jedyną osobę, która była w stanie zrozumieć i cokolwiek zdziałać. Mimo, że wiedziała, że postąpiła słusznie, nadal odczuwała wyrzuty sumienia.
   Woda trysnęła na nią kolejny już raz. Noga ześlizgnęła jej się z kamienia i zanurzyła się częściowo w wodzie. Skarpeta przemokła, dziewczyna ledwo dała radę utrzymać japonkę na nodze. Gorące łzy napłynęły jej do oczu.. Przecież próbowała coś z tym robić! Pomogła mu! Uratowała go… Więc czemu? Czemu wciąż nie mogła zdecydować? Czemu wtedy uciekła, zostawiła ich tam na pastwę losu? Była słaba. Za słaba. Fizycznie, psychicznie, w każdy sposób. Nie potrafiła uratować matki natury. Nie była w stanie za nią walczyć.
   Ale próbuje. Przecież po to tu przyszła, prawda? Tutaj natura stawiała ludziom wyzwania na każdym kroku. Trzeba było niezwykłej odwagi, by z własnej woli przyjść i spojrzeć jej w twarz. Udowodnić, że jest się czegoś wartym. Mieć siłę zrobić krok naprzód.
   Właśnie tę siłę odzyskała. Poczuła, że robi cokolwiek, by zmienić los. Przeszła na kolejny kamień, dużo mniejszy, jednak w miarę płaski, była w stanie utrzymać się na jednej nodze.
    Zobaczyła Yoh. Smutek w jego oczach. Nie był to jednak żal skierowany w jej stronę. On był w jego środku. Starał się go ukryć, ale wszyscy wiedzieli. Zniknął uśmiech z jego twarzy. Miał wyrzuty sumienia. Okropne wyrzuty sumienia. Zabił przecież własnego brata.
    Jednak na dziewczynie nie robiło to wrażenia. Asakura był silny. Da sobie radę. Bardziej bolał ją wzrok jego przyjaciół. Nienawiść, złość. Poczuli się zdradzeni. Nawet jeśli nie zaprzyjaźnili się nigdy naprawdę. Pewnie uważali, że nie miała honoru. Że była hipokrytką.
    I Anna. Długowłosa chciała się odsunąć od wyimaginowanych szamanów, jednak opamiętała się gdy przecięła nogą powietrze. Nadal stała na kamieniu. Na jednym z gorszych. Jednak te oczy, wpatrzone w nią. Ten wyrzut, połączony z politowaniem. Tak, Anna w jej wyobrażeniu była zła. I to nie w ten sposób, w jaki jest zła na chłopaków za skracanie sobie treningu. To była niema złość, pełna bólu. Że ją zostawiła. Że nie powiedziała jej niczego. Ta Anna nie kierowała całej złości na Ash. Ona obwiniała też siebie. Szamanka, stojąca samotnie na jednym ze środkowych kamieni, odczuwała wszystkie emocje, które mogła odczuwać Kyoyama. Zrobiło jej się zimno, tak przeraźliwie zimno. Poczuła to zimno, jakie towarzyszy piciu wystygłej herbaty w śnieżną noc. Teraz była sama, nie miała nikogo. Czy Itako była jedyną osobą, która cokolwiek jeszcze znaczyła? Więc teraz… została sama? Pojedyncza łza spłynęła jej po policzku, przedostając się pod opaską. Stała tam, pośrodku tej rzeki, nie czując już nic.
    Musi to przezwyciężyć, musi wziąć się w garść. Zostało tylko kilka kamieni do przejścia. Kolejne powinny być łatwiejsze. Im bliżej brzegu, tym łatwiej idzie. A Anna… To się przecież już stało, prawda? Mogła postąpić inaczej, mogła jakoś załagodzić sytuację, a nie po prostu ich zostawiać. Jednak to minęło. Jakby została z nimi, prawdopodobnie nie było by już ratunku dla natury.
    Była już cała przemoczona, mimo to nie poddawała się. Jeśli uda jej się przedostać na drugi brzeg, przeczeka burzę w jaskini nieopodal. Znała te okolice, mogła znaleźć sobie schronienie w ciągu kilku minut.
    Nie spodziewała się tego, co stało się chwilę później. Wyrzuty sumienia w sprawie Itako odeszły na dalszy plan. Jednak gdy tylko przeniosła ciężar ciała na kolejny głaz zreflektowała się, że jest o wiele mniej płaski od ostatniego. Nie miała czasu się nad tym zastanawiać. Poczuła ogromną siłę przygniatającą ją. Poczuła się taka mała. Usłyszała gdzieś za plecami znajomy śmiech, a w następnej chwili leciała do wody, zepchnięta z kamienia podmuchem wiatru. Przez chwilę przed oczami miała te czarne tęczówki. Takie głębokie. Takie zimne. Z jej ust wydobył się głuchy krzyk, który znikną wraz z kolejnym podmuchem wiatru.
   Nim uświadomiła sobie, że tak naprawdę to jej wyobraźnia podsunęła jej te wizje, przejmujące zimno zawładnęło nią. Woda otoczyła ją z każdej strony. Widziała tylko ciemność. Gwizdy wiatru i szum wody zostały zagłuszone. Ash była sparaliżowana przez otaczającą ją rzeczywistość. Resztki powietrza uszły z jej płuc, poczuła skurcz w klatce piersiowej.
    Człowiek w wodzie umiera w najlepszym wypadku w ciągu sześciu minut. Przeważnie raczej zajmuje to koło czterech.  Przy czym jej organizm jest już wychłodzony, a powietrza nie ma od dawna. Więc pewnie zostały jej dwie, trzy minuty. Kalkulowała w myślach szanse na przeżycie. Starała się zachować spokój, co w tej sytuacji nie było taki proste. Musi wydostać się na powierzchnie. Wiedziała, że w tym miejscu jest głębiej, ciągnie się to przez jakieś dwieście metrów, potem powoli dno się podwyższa. Mogła dać się ponieść prądowi, albo z nim walczyć i wypływać jednocześnie na powierzchnie. Podjęła decyzję w ułamku sekundy. Poruszyła skamieniałym od zimna ciałem i zanim porwał ją prąd, zaczęła płynąć w kierunku powierzchni. Nie miała czasu zdejmować opaski. Poczuła, jak wir ciągnie ją w kierunku dna.
    Adrenalina jej podskoczyła. Wywalczyła chwilę spokoju, teraz była pchana tylko z biegiem rzeki. Wynurzyła się z wody tuż przed skałami. Obróciła się i zaparła o nie nogami i rękoma. Musi wydostać się na brzeg. Nie była pewna, czy w ogóle oddycha. Woda przyciskała ją do skały, jednocześnie z innej strony próbując ją od niej oderwać. Jedną nogą znalazła dno. Opaska zsunęła się jej z oczu, teraz wisiała na szyi. Włosy rozsypały się na wszystkie strony, dawały się ponieść prądowi rzeki. Woda sięgała jej gdzieś do klatki piersiowej. Jednak to za dużo przy takich prądach. Musiała przepłynąć dalej.
   Odepchnęła się od głazu. Tym razem nie zareagowała wystarczająco szybko i odbiła się od jednego, zatrzymując na kolejnym. Tutaj woda sięgała już połowy ud. Może się udać. Wstała i opierając się o kamienie brnęła w kierunku brzegu. Kiedy do niego dotarła, opadła na bok i skuliła się. Śnieżyca nadal szalała, już w pełni swoich sił.
  Dziewczyna była przemoczona i zziębnięta. Musi się ogrzać, wysuszyć. Małe jest prawdopodobieństwo, że dostanie się do posiadłości wystarczająco szybko, jednak po tej stronie brzegu nie ma miejsca, gdzie mogłaby się schować. Zostaje więc tylko pierwsza opcja. Nawet jak nie dotrze do domu, to może chociaż wyjdzie poza obszar burzy. Trzeba działać, póki adrenalina jeszcze krąży po jej ciele.
***
   Nie podoba mi się ten rozdział. Bardzo mi się nie podoba. Ale nie wiem, jak miałabym go napisać inaczej. Wybaczcie, że musicie się z tym męczyć. Ale macie przynajmniej całe 1880 słów do skrytykowania *Nelowe wewnętrzne Ja słyszy po lewej mhroczny śmiech, dziwnie przypominający ten Haba, zaś po drugiej stronie widzi usta wygięte w ironicznym uśmiechu i oczy z których bije sadyzm i chęć wyżycia się na biednych zwierzątkach domowych. Nelowe wewnętrzne Ja chowa się z piskiem za Nel.*
   Tylko nie po twarzy!

środa, 10 sierpnia 2011

Już wkrótce oficjalne otwarcie

 Szablon ogarnięty, więc można dać notkę powitalną. Normalnie siedziałabym teraz na onecie i z nim się biła. Ale pewna zUa istota namówiła mnie do zrobienia sobie bloga na blogspocie, to niech tak będzie.
 Nie wiem co miałam napisać... Nowy rozdział zostanie dodany najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu. Jak tylko skończę go pisać a potem podzielę na dwa, żebyście nie mieli za dużo do czytania na pierwszy raz xD Piszcie, czy podoba się szata graficzna. Starałam się. Nadal nie jestem pewna, czy to wszystko dobrze wygląda. Więc wysłucham wszelkich zastrzeżeń. No i to by było chyba na tyle.
 Jeszcze takie małe ostrzeżenie. Tak na wszelki wypadek, jestem dzikim fangirlem Hao, co mogą potwierdzić niektóre osoby. Więc uważajcie xD